logo

Nachman z Bracławia: Bajka 2 (O królu i cesarzu.)

 © Tekst polski Dariusz Dekiert 2005

 

Pewnego razu był sobie cesarz, który nie miał dzieci. Był sobie też król i on również nie miał potomstwa. Wybrał się cesarz w świat na poszukiwanie, może znajdzie radę lub lekarstwo aby mieć dzieci. Także król wybrał się w świat. Pewnego razu nocowali obaj w jednym schronisku, jednakże jeden o drugim nic nie wiedział. Cesarz rozpoznał jednak króla po jego królewskim zachowaniu i spytał go, a ten mu odpowiedział, że jest królem. Także król rozpoznał dworskie maniery cesarza, a ten potwierdził. Opowiedzieli sobie, że podróżują z powodu dzieci. Postanowili, że wrócą do domu, a gdy ich żony będą miały syna i córkę, pożenią ich ze sobą. Cesarz wrócił do domu i spłodził córkę. Król także powrócił do siebie i urodził mu się syn. O zaręczynach jednakże zapomnieli.

Cesarz wysłał swoją córkę na nauki. Także król wysłał swego syna na nauki. Trafili oboje do jednego nauczyciela i pokochali się bardzo. Ustalili między sobą, że się pobiorą. Królewicz wziął pierścionek, nałożył jej na palec i tak wzięli ślub. Potem cesarz posłał po swoją córkę i sprowadził ją do domu; także król posłał po swego syna i sprowadził go do siebie.

Zaczęto proponować córce cesarza co lepsze małżeństwa. Ona jednak nie chciała żadnych swatów z powodu związku, który zawarła z księciem. A książę bardzo za nią tęsknił. Także córka cesarza była ciągle smutna. Cesarz oprowadzał ją po swych komnatach i pałacach, aby jej pokazać jej potęgę, ale ona pozostawała smutna. Królewicz zaś tęsknił za nią tak bardzo, że aż się rozchorował. A gdy pytano go, na co choruje, nie chciał powiedzieć. Spytano więc człowieka, który mu służył:

-Czy możesz nam to objaśnić?

-Tak, mogę - odpowiedział im, gdyż służył królewiczowi w czasie, gdy ten był na naukach.

I opowiedział im.

Król przypomniał sobie o małżeńskim przyrzeczeniu, jakie złożył cesarzowi. Poszedł więc i napisał do cesarza, aby ten szykował się na wesele. Jednakże cesarz już nie chciał takich swatów. Nie śmiał jednak odmówić wprost i odpisał królowi, aby przysłał do niego swego syna, a gdy zobaczy, że umie rządzić krajami, odda mu córkę. Król posłał więc swego syna, a cesarz posadził go w pokoju i dał mu dokumenty ze sprawami wagi państwowej, aby zobaczyć, czy poradzi sobie z rządzeniem krajem.

Królewicz bardzo pragnął ją ujrzeć, ale nie mógł jej zobaczyć. Pewnego razu, gdy przechodził obok lustrzanej ściany, ujrzał ją tam i padł zemdlony. Przyszła i ocuciła go. Powiedziała mu, że nie chce żadnych swatów z powodu związku który ze sobą zawarli.

-Ale co zrobić, twój ojciec przecież nie chce! - powiedział jej.

-Właśnie dlatego! – odpowiedziała.

Potem postanowili, że wyruszą w morską podróż. Wynajęli statek i wypłynęli na morze.

Płynęli tak, ale po jakimś czasie zapragnęli dobić do brzegu. Gdy już przycumowali , weszli do lasu, który tam rósł. Córka cesarza zdjęła pierścionek, dała mu i położyła się spać. Gdy królewicz ujrzał, że niedługo się obudzi, położył pierścionek obok niej. Potem wrócili na statek.

Wtedy przypomniała sobie, że zapomnieli pierścionka. Posłała królewicza, aby go przyniósł. Poszedł tam, ale nie mógł znaleźć owego miejsca. Szedł więc dalej, ale wciąż nie mógł znaleźć pierścionka. Szukał tak i chodził z miejsca na miejsce, aż całkiem się zgubił i nie mógł powrócić. Poszła go szukać i także się zgubiła. On zaś szedł i błądził coraz bardziej. Potem zobaczył drogę i dotarł nią do osady; nie miał tam żadnego zajęcia, został więc służącym. Ona zaś chodziła i błądziła. Pomyślała sobie, że usiądzie przy morzu, poszła więc na brzeg morza. A rosły tam drzewa owocowe. Osiadła więc w tym miejscu. Za dnia zwykła była spacerować wzdłuż brzegu, w nadziei, że kogoś spotka; żywiła się owocami. Nocami zaś wdrapywała się na drzewo, aby uchronić się przed zwierzętami.

Pewnego razu był sobie bardzo wielki i możny kupiec, który handlował z całym światem. Miał on syna jedynaka. Kupiec był już bardzo stary. Pewnego dnia powiedział syn do ojca: „Jesteś już stary, a ja bardzo młody. Twoi wierzyciele nie poważają mnie. Gdy umrzesz, a ja zostanę sam, nie będę wiedział, co mam robić. Dlatego daj mi statek z towarem, wypłynę na morze, aby wprawić się w handlu.” Ojciec dał mu więc statek z towarem. Pojechał do dalekich krajów, sprzedał towar, kupił inny i wielce mu się to udało.

W czasie, gdy żeglował po morzu, ujrzał kępę drzew, gdzie żyła córka cesarska. Pomyśleli, że to jakaś osada i postanowili tam przybić. Gdy zbliżyli się, zobaczyli, że to tylko drzewa, chcieli więc zawrócić. Wtedy syn kupca spojrzał na brzeg i ujrzał tam drzewo, a na nim siedzi coś jakby człowiek; pomyślał, że pewno się pomylił. Powiedział o tym pozostałym ludziom, którzy z nim byli. Spojrzeli i oni i także zobaczyli coś jakby człowieka na drzewie. Pomyśleli, że podpłyną bliżej i posłali jednego z nich w łódce. Cały czas patrzyli w morze, aby kierować posłańca, żeby ten mógł trafić do drzewa. Posłaniec podpłynął tam, zobaczył, że siedzi tam człowiek i powiedział im o tym.

Syn kupca osobiście podpłynął i zobaczył, że siedzi tam ona, córka cesarza. Powiedział jej, żeby zeszła. Odpowiedziała mu, że nie wejdzie na statek, dopóki nie obieca, że nie tknie jej do czasu, gdy przybędą do domu i oficjalnie jej nie poślubi. Obiecał, wtedy ona zeszła do niego na statek. Zobaczył, że umie grać na instrumentach i zna wiele języków. Bardzo się ucieszył, że trafiła mu się taka okazja.

Gdy już zbliżyli się do jego domu, powiedziała mu, że będzie lepiej, jeżeli sam pójdzie i powiadomi ojca, rodzinę i przyjaciół, jaką to ważną damę przywozi. Niech wyjdą jej na spotkanie, a wtedy dowie się, kim jest (gdyż wcześniej zawarła z nim umowę, że do ślubu nie spyta jej, kim jest, potem zaś opowie mu wszystko). Zgodził się na to, a wtedy powiedziała mu: „Byłoby dobrze, gdybyś upił marynarzy z załogi, niech wiedzą, że ich kupiec żeni się z taką damą”, a on się zgodził.

Wziął tedy najlepsze wino, jakie miał na statku i dał im, a oni bardzo się upili. Poszedł więc do domu, aby powiadomić ojca i przyjaciół. Marynarze zaś byli już tak pijani, że zeszli ze statku i padli bez zmysłów.

Gdy cała rodzina przygotowywała się, aby wyjść jej na spotkanie, ona odcumowała statek od nadbrzeża, rozwinęła żagle i uciekła. A gdy wszyscy pojawili się w porcie, nie znaleźli nikogo. Kupiec wpadł w wielki gniew na swego syna. Syn zaś krzyknął: „Uwierzcie mi, przyprowadziłem statek z towarem!” itd. Ale oni nic nie widzieli. Powiedział: „Spytaj marynarzy!” Poszedł i chciał ich wypytać, ale oni leżeli pijani. Gdy w końcu wytrzeźwieli i wstali, wypytał ich, ale nie wiedzieli co się z nimi działo. Wiedzieli tylko, że przyprowadzili pełen statek, ale nie wiedzą, gdzie on jest. Kupiec tak się zezłościł na syna, że wygnał go z domu i kazał nie pokazywać się więcej na oczy. Syn odszedł i stał się tułaczem i zbiegiem. Ona zaś płynęła po morzu.

Pewnego razu był sobie król. Budował on sobie nadmorskie pałace, gdyż odpowiadało mu morskie powietrze i widok przepływających statków. Córka cesarza płynęła i znalazła się niedaleko pałacu króla. Król spojrzał i zobaczył statek płynący bez steru, a na pokładzie nie było żywej duszy. Pomyślał więc, że się omylił. Polecił swoim ludziom, aby spojrzeli, a oni też to zobaczyli. Ona zaś jeszcze bardziej zbliżyła się do pałacu. Pomyślała sobie jednak: „Po co mi taki pałac?” Chciała więc zawrócić, ale król posłał po nią. Szybko ją schwytano i przyprowadzono do jego komnaty.

Król nie miał żony, gdyż nie mógł się zdecydować. Zawsze, gdy wybrał sobie już jakąś kobietę, ona go nie chciała i na odwrót. Córka cesarza przyszła do niego i powiedziała mu, żeby przysiągł, że nie tknie jej do czasu, gdy oficjalnie jej nie poślubi. Przysiągł. Powiedziała mu tedy, że dobrze by było, żeby nie otwierał statku i nie dotykał go. Statek ma tak pozostać na morzu aż do ślubu. Tak, aby wtedy wszyscy mogli zobaczyć, ile towaru przywiozła. I żeby nikt nie mógł powiedzieć, że pojął za żonę jakąś przekupkę z bazaru. Także to jej obiecał.

Król napisał do wszystkich krajów, aby przybyli na wesele. A dla niej zbudował pałac. Ona zaś poleciła, żeby przyprowadzono jedenaście panien, które z nią będą. Posłano jej jedenaście panien, córek największych wielmożów. Każdej z nich zbudowano osobny pałac. Ona także miała swój pałac. Wszystkie przychodziły na jej dwór, tam grały na instrumentach i bawiły się.

Pewnego razu powiedziała, że chce z nimi wypłynąć na morze. Poszły z nią i tam się bawiły. Powiedziała, że ugości ich najlepszym winem jakie ma. Dała im wina, które miała na statku. Bardzo się upiły, upadły i leżały. Ona zaś poszła, odcumowała statek, rozwinęła żagle i uciekła. A gdy król ze swymi ludźmi zobaczyli, że nie ma statku, bardzo się przestraszyli. Król powiedział „Nie mówcie jej tego wprost, gdyż bardzo się zmartwi (król nie wiedział bowiem, że uciekła i myślał, że jest w swojej komnacie) i może pomyśleć, że król komuś podarował statek. Należy posłać do niej jedną z panien, a ona niech jej powie mądrze.” Poszli to jej komnaty, ale nikogo tam nie znaleziono. W innej komnacie też nie było nikogo. I tak samo w pozostałych jedenastu komnatach. Pomyśleli sobie, żeby w nocy posłać starą służącą, aby jej powiedziała. Poszła do jej komnaty, ale nikogo tam nie było i wszyscy bardzo się przestraszyli.

Wtedy ojcowie panien stwierdzili, że nie otrzymali żadnego listu od swych córek. Wysłali listy i nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Powstali więc i pojechali do nich. Jednakże żaden z nich nie znalazł swej córki. Bardzo się zdenerwowali i chcieli skazać króla na śmierć, byli bowiem ministrami w królestwie. Pomyśleli jednak: „Cóż król zawinił, żeby go skazywać? Sam jest tylko ofiarą.” Stanęło więc na tym, żeby pozbawić go tronu i wygnać z królestwa. Strącono go z tronu i wygnano, a on odszedł.

A córka cesarska, która uciekła, żeglowała statkiem. Potem obudziły się panny i znów zaczęły bawić się ze sobą jak wcześniej, gdyż nie wiedziały, że statek już dawno odbił od brzegu. Potem powiedziały jej:

-Wróćmy już do domu.

-Zostańmy jeszcze trochę – odpowiedziała im.

Potem zerwał się potężny wiatr.

-Wróćmy już do domu - powiedziały. Odpowiedziała im, że statek już dawno odbił od brzegu

-Po co to zrobiłaś? – spytały ją.

-Bałam się, że burza zatopi statek i musiałam działać. – odpowiedziała im.

Płynęły więc po morzu, córka cesarza i jedenaście panien. Grały na instrumentach. Zobaczyły pałac. „Popłyńmy tam” – powiedziały panny, ale ona nie chciała i powiedziała, że żałuje, że w ogóle tam podpłynęła (do pałacu króla który chciał ją poślubić).

Potem zobaczyły coś jakby kępę zieleni na morzu. Podpłynęły tam. Było tam dwunastu zbójców i chcieli je zamordować.

-Kto jest u was największy? – spytała.

Pokazano jej.

-Czym się zajmujecie? – pytała dalej.

-Jesteśmy zbójami. – odpowiedział jej.

-My także jesteśmy zbójami – powiedziała – tylko wy rabujecie za pomocą waszej siły, a my za pomocą naszej mądrości, gdyż znamy wiele języków i umiemy grać na instrumentach. Dlatego nic nie zyskacie, gdy nas zamordujecie. Lepiej weźcie nas za żony i pozyskajcie nasze wielkie bogactwa.

I pokazała im co było na statku. Zbójom spodobała się jej mowa. Pokazali im swoje bogactwa i oprowadzili po wszystkich kryjówkach. Ustalili, że nie będą się żenić wszyscy na raz, tylko jeden po drugim. Każdy po kolei ma sobie wybrać jedną pannę, zgodnie z hierarchią.

Potem powiedziała im, że ugości ich przednim winem, które ma na statku, a którego w ogóle nie próbowała, gdyż trzymała go na okazję, gdy znajdzie sobie męża. Dała im wino w dwunastu pucharach i prosiła każdego, aby wypił za wszystkich dwunastu. Wypili, upili się i padli. „Teraz chodźcie i zarżnijcie każda swego męża!”  - krzyknęła do panien. Podeszły i wszystkich pozarzynały. Znalazły tam bogactwa tak wielkie, jakich nie ma żaden król. Postanowiły więc, że nie będą brały miedzi i srebra, tylko złoto i drogie kamienie. Wyrzuciły ze statku wszystkie zbędne przedmioty i załadowały go złotem i klejnotami, które tam znalazły. Postanowiły też, że odtąd nie będą już chodzić ubrane jak kobiety. Uszyły sobie męskie ubrania na modłę niemiecką i odpłynęły statkiem.

Pewnego razu był sobie król. Miał on syna – jedynaka. Wyprawił mu wesele i oddał królestwo. Pewnego dnia powiedział on do ojca, że chce popływać z żoną po morzu, aby przyzwyczaiła się ona do morskiego powietrza – być może kiedyś przyjdzie morzem uciekać. Królewicz wyprawił się więc z żoną i możnowładcami. Wsiedli na statek, bardzo się radowali i strasznie się rozochocili. Potem postanowili, że zdejmą ubrania. Tak też zrobili i pozostali w samych tylko koszulach. Niektórzy próbowali wspiąć się na maszt. Także książę wspinał się z nimi.

Wtedy podpłynęła córka cesarza ze swym statkiem i zobaczyła ich. W pierwszej chwili bała się żeglować dalej, ale gdy trochę się zbliżyła, zobaczyła, że są bardzo rozbawieni i zrozumiała, że to nie zbójcy. Podpłynęła więc jeszcze bliżej.

-Mogę strącić tego łysielca do morza! – zakrzyknęła córka cesarza (gdyż książę, który właśnie wspinał się na maszt był łysy jak kolano).

-Jak to możliwe, jesteśmy przecież daleko od nich? – spytały ją.

-Mam soczewkę i za jej pomocą go strącę – odpowiedziała im.

Pomyślała jednak, że nie strąci go od razu, tylko poczeka, aż wejdzie na sam szczyt masztu, gdyż w czasie wspinaczki spadłby na pokład. Jednak gdy będzie już na górze, spadnie prosto do morza. Wzięła soczewkę i skierowała ją na głowę, aż wypaliła mu mózg i spadł do morza.

Gdy książę upadł, na statku powstało wielkie zamieszanie. Nikt nie wiedział co teraz robić i jak wrócić do domu. Postanowili podpłynąć do statku, który zobaczyli, może będzie tam jakiś doktor, który coś pomoże. Podpłynęli i krzyknęli do załogi, żeby się nie bała, gdyż nic jej nie zrobią. „Czy jest wśród was doktor, który może coś poradzić?” – zapytali. I opowiedzieli całą historię, jak to królewicz wpadł do morza. Córka cesarza poleciła wyciągnąć go z wody. Popłynęli, odnaleźli go i wyciągnęli. Córka cesarza zbadała mu puls. „Ma wypalony mózg” – powiedziała. Rozerwali czaszkę i zobaczyli, że jest tak, jak mówiła. Bardzo się zdziwili i poprosili, aby pojechała z nimi do domu, a zostanie królewskim lekarzem i będzie opływać w zaszczyty. Ona jednak nie chciała i powiedziała, że nie jest lekarzem, tylko po prostu wie takie rzeczy.

Ale załoga książęcego statku nie chciała wrócić do domu. Popłynęli więc w dwa statki. Możnowładcy pomyśleli, że może ich królowa poślubiłaby doktora (czyli córkę cesarza), gdyż widzieli jak wielka jest jego mądrość. Dlatego chcieli, aby królowa poślubiła lekarza i będzie on królem, a starego króla by zabili. Wstydzili się jednak powiedzieć królowej, że ma poślubić doktora. Królowej jednak bardzo podobał się pomysł poślubienia lekarza. Bała się tylko, czy lud będzie go chciało za króla. Postanowili urządzić bal, aby przy napitkach w czasie zabawy można było się wspólnie nad tym naradzić. Urządzali więc bale, każdy kolejnego dnia.

Gdy przyszła kolej na bal doktora (czyli córki cesarza), ugościł ich swym winem i wszyscy się upili. Gdy porządnie się rozochocili, możnowładcy zakrzyknęli:

-Jak byłoby wspaniale, gdyby królowa poślubiła doktora!

-Na pewno byłoby wspaniale, takich rzeczy nie wypowiada się jednak pijanymi ustami – odkrzyknął doktor.

-Jak byłoby wspaniale, gdybym poślubiła doktora! – zakrzyknęła tym razem sama królowa – tylko lud musi się na to zgodzić.

-Byłoby na pewno wspaniale, takich rzeczy nie wypowiada się jednak pijanymi ustami – odkrzyknął ponownie doktor.

Gdy wytrzeźwieli po pijaństwie, możnowładcy przypomnieli sobie, co powiedzieli. Bardzo się wstydzili przed królową, że mówili takie rzeczy. Pomyśleli jednak, że królowa też tak mówiła. A królowa też się przed nimi wstydziła. Ale pomyślała sobie, że oni też tak mówili. Potem zaczęto o tym rozmawiać i tak już zostało. Królowa zgodziła się poślubić doktora i powrócili do swego państwa.

Gdy lud ich ujrzał, wielce się uradował, gdyż minęło sporo czasu, odkąd książę wypłynął na statku, a nikt nie wiedział gdzie on jest. W międzyczasie zaś umarł stary król. Gdy przybyli, spostrzeżono, że księcia, który przecież miał być ich królem, nie ma. „Gdzie jest nasz król?” – spytał lud. Opowiedzieli wtedy całą historię. Jak umarł książę i jak wzięto nowego króla – tego, który idzie z nimi. Lud bardzo się ucieszył, że ma już nowego władcę.

Król zaś (czyli córka cesarza) polecił ogłosić we wszystkich państwach, aby na wesele przybyli wszyscy włóczędzy, zbiegowie i wypędzeni, żadnego z nich nie może zabraknąć i każdy z nich otrzyma bogate prezenty. Polecił też wykopać studnie dookoła miasta, aby każdy kto zechce się napić nie musiał chodzić daleko, tylko aby każdy miał studnię obok siebie. Oprócz tego nakazał, aby na każdej studni namalowano jego portret. Przy każdej z nich porozstawiał straże i rozkazał, aby natychmiast aresztowały i osadzały w więzieniu każdego, kto długo będzie patrzył w portret i zrobi przy tym zasmuconą minę. Tak też się stało. Przyszli wszyscy trzej: pierwszy książę (czyli prawdziwy narzeczony córki cesarza), który stał się królem, syn kupca (którego ojciec wygnał z powodu statku) i król – wygnaniec (który stracił królestwo po tym jak córka cesarza uciekła z jedenastoma pannami) i każdy z nich rozpoznał, że to jej portret. Zapatrzyli się bardzo, przypomnieli sobie o wszystkim i strasznie się zmartwili. Aresztowano ich natychmiast i osadzono w więzieniu.

Gdy rozpoczęto wesele król (czyli córka cesarza) polecił przyprowadzić przed swoje oblicze aresztowanych, przywiedziono więc wszystkich trzech. Rozpoznała ich, ale oni jej nie poznali, gdyż ubrana była jak mężczyzna. Córka cesarza powiedziała: „Ciebie królu wypędzono przez jedenaście panien, które zniknęły. Oto twoje panny. Wracaj do swego kraju i do królestwa. Ciebie, kupcze, ojciec twój wypędził z powodu statku z towarem, który zaginął. Oto twój statek, jest na nim jeszcze więcej towaru. Jako że twoje pieniądze tak długo pozostawały w ruchu, masz teraz dwa i trzy razy więcej bogactwa niż przedtem. Ty zaś królewiczu, podejdź tutaj i wracajmy do domu.”

I powrócili do domu. Amen amen.


[ modified 20-02-2006 | Content © Dariusz Dekiert