logo


Bajka o trzech braciach
 © Tekst polski Dariusz Dekiert 2005


            W dalekim kraju żył sobie raz bogacz. Miał on trzech synów, którzy żyli u niego jak dzieci samego króla. Bogaty ów człowiek był do tego wielkim uczonym, lecz z powodu interesów przez długie lata nie miał czasu na naukę. Postanowił więc sobie, że gdy tylko jego synowie dorosną, przekaże interesy jednemu z nich - temu najmądrzejszemu – aby je prowadził, a wtedy będzie mógł zasiąść i uczyć się boskiej Tory dniami i nocami.
A gdy dorośli jego synowie, zawołał ich bogacz do siebie i tak im rzekł:
„Synowie moi, mam tyle bogactw, że ani wy, ani dzieci waszych dzieci nie będą się musiały troszczyć o byt. Dziękuję za to Temu Który Żyje Wiecznie. Czuję się jednak winny względem Niego, bo zaniedbałem Torę i zajmowałem się tylko kupiectwem. Chcę wyznaczyć jednego z was do prowadzenia interesów, a ja ze spokojną głową zasiądę do nauki.”
Każdy z synów chciał, by to właśnie jego ojciec wyznaczył na swego następcę w interesach. I powstał spór między braćmi. Lecz ojciec był wielkim mędrcem i tak do nich rzekł:
„Synowie moi, każdy z was jest mi drogi. Mam radę na to, żebyście nie musieli się kłócić. Już od dłuższego czasu myślę i chcę dociec prawdy, jaki jest sens życia człowieczego na ziemi. Dam każdemu z was wystarczająco dużo pieniędzy na rok i wszyscy trzej macie wyruszyć w świat; po roku macie wrócić do domu. Który z was przywiezie mi najmądrzejszą odpowiedź o sensie życia człowieka na ziemi, tego uczynię mym następcą w interesach i on będzie je prowadził w czasie, gdy ja będę się uczył.”
Trzej bracia przystali na radę ojca i poczęli przygotowywać się do podróży. Każdego z nich ojciec wsadził na osobny statek płynący do innego kraju i dał szczodrą ręką pieniądze na wydatki.
I poczęli trzej bracia wędrować po świecie, z kraju do kraju, a każdy z nich szukał odpowiedzi na pytanie ojca, co jest sensem życia.
Najstarszy z braci przybył do dalekiego kraju i dowiedział się, że w mieście garncarzy żyje pewien starzec, którego wszyscy uważają za wielkiego mędrca. Młodzieniec polecił zaprowadzić się do owego starca. Ujrzał przed sobą starego człowieka o krzaczastych brwiach i mądrych oczach siedzącego przy kupie gliny i lepiącego garnki. Podszedł tedy młodzieniec do starca i tak mu rzecze:
„Pokój z tobą, mądry człowieku. Twoja mądrość rozbrzmiewa wszędzie, nawet poza granicami królestwa. Przybyłem do ciebie z dalekiego kraju, abyś powiedział mi: jaki jest sens życia człowieka na ziemi? Za twą odpowiedź dam ci tyle złota, ile tylko zażądasz.”
Starzec zmierzył młodzieńca swymi mądrymi oczami i odpowiedział mu:
„Synu mój, cóż za pożytek może mieć taki starzec jak ja ze złota, które chcesz mi dać? Jestem tak stary, że przeżyłem wszystkie moje dzieci. Nie jestem też mędrcem. Po prostu długo żyłem na tym bożym świecie i przyglądałem się życiu. Dam ci darmową odpowiedź na twoje pytanie.”
„Świat jest jak wielka gospoda. Ludzie przychodzą i odchodzą. Gospoda jest bogata i można w niej dostać najlepsze jadło i napoje. Zasiada się przy nakrytych stołach i ucztuje. Bogaci goście jedzą najlepsze potrawy i piją słodkie wina. Biedni goście jedzą biedne potrawy i piją poślednie wina z gorszych winogron. A prostemu gościowi, który nie ma czym zapłacić, rzuca się resztki ze stołu. A on popija je nie winem, tylko zwykłą wodą. Wszyscy jednak spotykają się w owej gospodzie po to, by opuścić potem stoły i odejść. Nowi ludzie przychodzą i zajmują ich miejsca. Ot i cały sens życia.” Tak zakończył starzec i zabrał się znowu do lepienia garnka.
Średni brat także jeździł po świecie, aż dotarł do miasta, w którym powiedziano mu, że niedaleko w lesie mieszka święty człowiek, który żyje z dala od ludzi i cały czas siedzi nad książkami i się uczy. Średni syn poszedł więc do lasu, a gdy przybył do świętego, opowiedział mu, po co przybył.
A święty tak mu odrzekł:
„Odpowiem ci przypowieścią: Pewnego razu wędrowiec przemierzał pustynię. Nagle zobaczył, że goni go straszny lew. Strach opadł wędrowca i począł biec. Wpadł do dołu przykrytego chrustem i gdyby nie złapał się jakiejś gałęzi wystającej z boku, wpadłby niechybnie tak głęboko, że połamałby sobie nogi. Na dnie dołu były jadowite węże. Gałąź, której trzymał się wędrowiec zatrzeszczała i już – już miała się złamać. Życie wędrowca było zagrożone ze wszystkich stron: na górze czekał na niego lew, który chciał go zjeść, na dole syczały jadowite węże, a gałąź trzeszczy i łamie się . Wtedy zobaczył, że na gałęzi rosną piękne jabłka. Wędrowiec zapomniał o wszystkich niebezpieczeństwach , począł zrywać jabłka i jeść. Jadł tak i nie chciał myśleć o swoim końcu. I to właśnie mój synu jest życie człowieka. Głupi człowiek goni za przyjemnościami i nie myśli o końcu.”
Najmłodszy również przemierzał wiele krajów, aż usłyszał, że w jakimś mieście krąży po domach zwykły żebrak, a żebrak ów jest wielkim mędrcem. Najmłodszy syn pojechał więc do tego miasta, spotkał owego żebraka i poprosił go, aby powiedział mu, jaki jest sens życia człowieka na tym świecie.
Odpowiedział mu żebrak: „Opowiem ci bajkę. Powiedział raz niemy do ślepego: Mam głuchego syna i jest on bardzo smutny. Może znasz jakiegoś dobrego skrzypka, aby go rozweselił? Odpowiedział ślepy niememu: Właśnie dziś widziałem dobrego skrzypka. Poślę po niego mojego syna kuternogę, niech go zawoła. Skrzypek nie miał rąk, a gdy przybył do głuchego syna, zagrał mu na skrzypkach, które nie miały strun. Niemy ojciec śpiewał, a ślepy, ujrzawszy, że głuchy syn się rozweselił, poprosił swego syna – kuternogę, żeby zatańczył. Wielu ludzi przyszło oglądać zabawę. Gdy usłyszał o tym łgarz, przyszedł także. A gdy ujrzeli łgarza, uklęknęli przed nim i pokłonili się mu wołając: ‘Niech żyje łgarz, nasz król!’ I to jest właśnie życie.”
Po roku powrócili synowie bogacza do domu. Każdy, zgodnie z wiekiem, opowiedział ojcu o sensie życia. Gdy najstarszy syn opowiedział ojcu, że życie podobne jest do gospody, odpowiedział mu ojciec:
„Czy może tak być, że świat jest tylko miejscem, w którym się je, pije i zabawia? Czy to właśnie jest celem całego stworzenia? Źle byłoby człowiekowi na świecie, gdyby był on niczym więcej, tylko gospodą.”
Średni syn opowiedział ojcu przypowieść świętego z lasu, a ojciec odpowiedział:
            „Święty mówił mądrze, lecz jego słowa nie do końca są prawdziwe. Świat nie składa się tylko z głodnych bestii i węży. Bóg stworzył piękny świat, ale człowiek musi wiedzieć, jak w nim żyć.”
            Gdy najmłodszy usłyszał, że jego dwaj bracia nie zdali egzaminu, powiedział ojcu, gdy skończył opowiadać bajkę żebraka:
            „Także żebrak nie miał racji. Ludzie nie lubią kłamstwa, choć dają się mu często zwieść. Lecz królestwo jego nie może trwać wiecznie. Sam doszedłem, co jest sensem życia. Sensem życia jest szukanie prawdy. Szukanie jest celem życia. Człowiek żyje tylko wtedy, gdy szuka."
            Ojciec objął najmłodszego syna i powiedział:
            „Tak, mój synu, masz rację. Twoja odpowiedź jest właściwa: celem i sensem życia jest szukanie! I ciebie, mój synu wyznaczam do prowadzenia moich interesów. „
            I od tego czasu ojciec siedział dzień i noc i uczył się boskiej Tory, a jego mądry najmłodszy syn prowadził interesy, a cała rodzina była jeszcze bogatsza. Niech Bóg nam pomoże, abyśmy również mieli wsparcie we wszystkim co dobre, amen.”

Maase bgimel achim, iberdrcejlt fun Henech Akerman, w: Anthology of the Yiddish Literature, v. 1, N. Y. 1981, s. 213 – 218.

 


[ modified 20-02-2006 | Content © Dariusz Dekiert